Po pozytywnej recenzji u Kasi
(Moja pasieka) miałam przekonanie, że książka nie powinna mnie
rozczarować. I nie myliłam się. Było to pierwsze spotkanie z prozą Iris
Murdoch, ale na pewno nie ostatnie.
Zarówno
miejsce akcji (zamykające się niemal wyłącznie w granicach plebani
londyńskiej parafii położonej przy zrujnowanej świątyni), czas (zima,
której oprócz mrozu i śniegu towarzyszą opary mgieł), jak i zamknięci w
sobie i w murach domostwa bohaterowie, kreują mroczną, tajemniczą i
niepokojącą atmosferę. Właściwie od pierwszej strony wiadomo, iż
bohaterów czeka coś bardzo nieprzyjemnego. Czytając miałam wrażenie,
jakbym oglądała teatralny dramat.
Mieszkańcy
plebanii tworzą ciekawe zbiorowisko niejednoznacznych postaci,
powiązanych więzami krwi, wzajemnych zależności oraz chorych relacji.
Akcja toczy się wokół stroniącego od ludzi pastora Karela, który
wygłaszanymi tezami na temat nieistnienia Boga odwraca (świadomie bądź
nie) uwagę od skrywanych, wstydliwych (?), amoralnych, paskudnych
sekretów. Czy pastor, który z ambony zadaje parafianom pytanie "A co będzie, jeśli wam powiem, że Boga nie ma?"
oczekuje odpowiedzi, pomocy, pragnie wzbudzić zainteresowanie, czy też
liczy na to, że zszokowani wierni skupią się na kwestiach natury
filozoficzno-moralnej, a nie na jego osobie, a może tak naprawdę nie
obchodzi go wcale, co myślą inni, skoro on odkrył, że nie ma Boga, a
skoro nie ma Boga to nie ma też moralności, nie ma Dobra i Zła.
Bezwzględny i okrutny pastor uzależnia od siebie najbliższe otoczenie,
wywierając na mieszkające z nim kobiety jakiś niesprecyzowany czar, urok
(?), przymus, które sprawiają, iż zarówno córka, jak i bratanica i
gosposia postępują zgodnie z jego życzeniami, a te są nieludzkie,
krzywdzące, a nawet przestępcze. W kręgu zależności od pastora pozostają
głównie kobiety (choć nie da się ukryć, że jego szatańskie
oddziaływanie odnosi wpływ także na brata pastora Marka).
Pozbawiona
urody i talentu, niekochana przez Karela córka Muriel zajmuje się
pisaniem wierszy i opieką nad chorą kuzynką. Piękna, eteryczna, pełna
powabu, częściowo sparaliżowana bratanica pastora, (czas pokaże, jakie
więzy pokrewieństwa łączą ją z bohaterami dramatu), Elżbieta popada w
coraz większą apatię, jest bezwolna i obojętna na wszystko co wokół niej
i co z jej udziałem dzieje. I najciekawsza z trzech kobiecych
bohaterek; ciepła, budząca macierzyńskie uczucia i sympatię czytelnika,
Pattie, czarnoskóra służąca o trudnej przeszłości i braku widoków na
przyszłość, kochanka Karela, broniąca doń skutecznie dostępu licznym
parafianom.
Postacie
są ciekawe i wyraziste, i choć Elżbieta wydaje się nijaka, to czas
pokazuje, iż jej apatia i bezwolność mogą być uzasadnione
okolicznościami.
Cała
akcja rozciąga się na przestrzeni kilku dni i właściwie to nie ona jest
tu najważniejsza, jest jedynie tłem dla ukazania rozważań na temat
toksycznych relacji międzyludzkich, wzajemnych zależności, różnic
pokoleniowych, wpływu warunków zewnętrznych na psychikę człowieka,
istnienia moralności / niemoralności w świecie, w którym ludzie nie
wierzą w Boga.
Czyta
się lekko (dzięki ciekawym, zwięzłym i trafnym opisom oraz sporej
ilości dialogów), choć treści w niej prezentowane lekkie nie są.
A
zasadnicze pytanie czy moralność w świecie, w którym Bóg nie istnieje
jest możliwa – pozostaje bez odpowiedzi, bowiem każdy z bohaterów
prezentuje inny pogląd (pastor Karel oddaje się rozpaczy i szaleństwu,
nurza się w bluźnierczych praktykach), jego brat Marek uzasadnia, iż
należy postępować zgodnie z zasadą „carpe diem”, syn rosyjskiego
emigranta próbuje uchodzić za cynika bez zasad, który zarówno z Bogiem,
jak i bez Boga nie widzi potrzeby posiadania sumienia i przejmowania się
jego wyrzutami, jego ojciec szuka ratunku w miłości, tyle, że ona nie
przynosi szczęśliwego finału.
Autorka
w sposób odważny (powieść powstała w latach 60-tych ubiegłego wieku) i
bardzo subtelny podejmuje drażliwe i kontrowersyjne tematy
wykorzystywania seksualnego, przy czym dotykając ich nie popada w
bulwarowość, czy sensację.
Czas
aniołów stawia wiele pytań, nie dając odpowiedzi, a tym samym zmusza do
przemyśleń. Lektura pozostawia pewien niepokój i zamęt.
Moja ocena- 4+/6