czwartek, 7 marca 2013

Tam, gdzie spadają anioły Dorota Terakowska


Po książkę sięgnęłam w ramach anielskiego wyzwania zachęcona ciepłą recenzją na nieaktywnym od dawna blogu u balbiny64. Niestety nie doczytałam, iż adresatem książki jest młodzież gimnazjalna, niestety bowiem brak tej wiedzy wpłynął na początkową ocenę lektury. Troszkę raziła mnie jej naiwność (tak charakterystyczna w literaturze dziecięcej) i nadmiar dydaktyzmu. Muszę jednak przyznać, iż ma ona w sobie coś, co sprawiło, że książkę przeczytałam do końca, a nawet wzruszyłam się przy zakończeniu.

Jedną z pierwszych scen książki jest przywołanie dziecięcego obrazka dwójki dzieci przeprowadzanych przez Anioła stróża przez kładkę na rzece. Znacie chyba wszyscy ten słodki obrazek. Według niektórych słodki, według innych kiczowaty. Za taki uważa go mama małej Ewy.

Ewa to dziecko niezwykłe i dziwne zarazem, dziecko, o jakim zapewne marzy niemal każdy rodzic, dziecko samo obsługujące się. Nie absorbuje uwagi, jest cichutkie, grzecznie bawi się w kąciku, aby rodzice mogli oddawać się swoim pasjom zapominając o obowiązkach wychowawczych. Dopóki nad Ewą czuwają Babcia i Anioł Stróż dziecku nie dzieje się żadna krzywda. Jednak pewnego dnia Ewa traci swojego Anioła Stróża i zapada na ciężką chorobę. Rodzina w obliczu niebezpieczeństwa zagrażającego życiu dziecka zaczyna poszukiwania Anioła Stróża. Okazuje się, że wynik tych poszukiwań niesie ze sobą różne, nieprzewidziane następstwa.

Przy okazji historii rodziny Ewy autorka snuje opowieść o aniołach dobrych i złych. Opowieści przenikają się nawzajem, tak jak dobro przenika się ze złem i jedno bez drugiego nie może istnieć. W tym sensie jest to opowieść o wzajemnych powiązaniach i przeciwieństwach oraz o potrzebie równowagi i harmonii. Pomiędzy Dobrem i Złem, Radością i smutkiem, Nadzieją i Cierpieniem, Wiarą i Wiedzą, a myślę, że można by tu mnożyć przeciwieństwa, których współistnienie jest niezbędnym dla zachowania rónowagi.

Książeczka zawiera całą masę złotych myśli na temat Dobra i Zła i ich współzależności. Dla przykładu jedynie kilka z nich.

Albowiem dobro osiąga siłę tylko wtedy, gdy świadomie walczy ze złem. Dobro nie wystawiane na pokusy traci na wartości, jest jak fałszywe złoto.

Albowiem dobro rozpoznajemy natychmiast, żeby zaś rozpoznać zło, musimy uruchomić rozum. I w tym sensie zło jest niezbędne.


Jeśli ustrzeżesz ludzką Istotę przed wszelkim Złem, które jej zagraża lub które ona może popełnić, to ją odczłowieczysz. Niektóre z nich powinny cierpieć. Jeśli odbierzesz im całe cierpienie, uchronisz przed każdym bólem czy złą przygodą, to odbierzesz im mądrość, czucie i wrażliwość. (…) Chroniąc nadto gorliwie ludzką Istotę, uniemożliwiacie jej wejście na wyższe szczeble ludzkiej Drabiny. Albowiem jeśli ludzie nie będą umieli rozpoznać Zła, to pozbawieni choćby na chwilę anielskiej pomocy, szybko zabłądzą. Nadgorliwy Anioł czyni więc ludzkiej Istocie krzywdę równie wielką jak Czarny.

Tych myśli (cytatów) jest cała masa, a wszystkie można by spuentować następującą Harmonia to układ pomiędzy dobrem a złem.

Tam, gdzie spadają anioły to także książeczka o konflikcie pomiędzy wiarą, a rozumem. Racjonalizm ojca Ewy zostaje zachwiany, kiedy dla uratowania dziecka musi uwierzyć w to, czego nie da się zważyć, zmierzyć, rozłożyć na czynniki pierwsze ani naukowo uzasadnić.

Sensem wiary jest bezgraniczna ufność, a sensem wiedzy są dowody. Wiara jest tam, gdzie nie ma dowodów.


Tam gdzie spadają Anioły to powieść o wielu aspektach życia; przyjaźni, miłości, samotności, przeciwnościach losu, cierpieniu, o tym, że nie widzimy tego, co jest nam najbliższe, a szukamy daleko, o tym, że życie jest ciągłym poszukiwaniem drogowskazów, o tym, jakie pozornie nic nie znaczące wydarzenie może zmienić bieg ścieżkę życia. Mnie najbardziej przypadła do gustu przypowieść o potrzebie miłości i sile uczucia (finał splecionych losów aniołów Ave i Vea).  
Reasumując Tam, gdzie spadają anioły to ciepła, pełna optymizmu książeczka dla dzieci. Czy przemówi do dzisiejszego dziecka - nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, pod ręką brak dzieci, na których mogłabym przetestować książeczkę, a czasy, w których sama byłam dzieckiem stały się dość odległą przeszłością. Gdybym przeczytała ją lata temu na pewno byłabym pod wrażeniem. Dzisiaj mogę powiedzieć, że coś w niej jest, zaciekawia i przekazuje uniwersalne prawdy w prosty sposób. Nie odnalazłam w niej magii, która zachwyca i oczarowuje wielu czytelników. Troszkę mnie raził nadmiar dydaktyzmu, choć może w literaturze dla dzieci nigdy dosyć wzorów do naśladowania.
Moja ocena 4/6

4 komentarze:

  1. nie przepadam za recenzjami, ale Twoją przeczytałam z przyjemnością ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej, bardzo mi miło. Myślę, że natłok blogów recenzyjnych powoduje znużenie w czytaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. mam całkiem inną opinię na temat tej książki, jednak szanuję twoje zdanie. Przyznaję, że recenzja mi się całkiem podobała. Będę obserwować bloga. Zapraszam również do mnie;).

    OdpowiedzUsuń
  4. Książką była taka sobie według mnie, miałem wakacje nad jeziorem i chciałem miło spędzać kilka minut przed snem, ale było ciężko bo troche nudziła mnie. Jednak recenzja jak najbardziej ok ;)

    OdpowiedzUsuń