niedziela, 15 lipca 2012

Anioły Botticellego w obrazie Madonna Magnificat

Ok. 148-1481
Tempera na desce, średnica 118 cm.
Galeria Uffizi
Jak może niektórzy z moich czytelników wiedzą Botticelli był moją pierwszą miłością, jeśli idzie o przedstawicieli świata sztuki. Jego obrazy darzyłam uwielbieniem graniczącym z bałwochwalstwem, no i oczywiście prym wiodły w tym dwa najbardziej znane dzieła znajdujące się w Galerii Ufizzi. Zapewne do końca życia nie zapomnę wrażenia, jakie sprawiła wizyta w salach od 10 do 14 i jej uwieńczenie, kiedy usiadałam na ławeczce, z której jednym okiem mogłam obserwować La Primavera, drugim Nascita di Venere. Siedziałam sobie, a łezki płynęły mi po policzkach i było mi błogo i cudownie. Od tamtej chwili minęło kilka lat i dziś odwiedzając Ufizzi mogę poświecić więcej czasu także innym dziełom Botticellego. O najbardziej znanym aniele Sandro na blogu Pod skrzydłami aniołów pisała bibliofilka tutaj Jeśli ja miałabym wybrać spośród aniołów Sandro te które budzą mój stosunek emocjonalny to byłoby to właśnie przedstawiony wyżej obraz.
Dlaczego? Bo jest moim zdaniem piękny, bo przedstawia członków rodziny mojego ulubionego rodu Medyceuszy (cóż z tego, że wyidealizowanych, jakie znaczenie ma dziś dla nas ich wygląd, kiedy i tak wyobrażamy ich sobie tak, jak przedstawili ich łaskawi artyści), bo jest taki smutny (a smutek także jest piękny). Podobnie, jak na wszystkich obrazach Botticellego, tak i z tego dzieła przebija melancholia.
Jest to też dzieło o wydźwięku nie całkiem sakralnym.
Obraz zwany jest Madonna Magnificat; od początkowych słów pieśni dziękczynnej „Magnificat anima mea Dominum”, czyli „Wielbi dusza moja Pana”. Słowa te miała wymówić, zgodnie z ewangelią Św. Łukasza, Maryja przybywszy w odwiedziny do kuzynki Elżbiety noszącej pod sercem Św. Jana Chrzciciela. Obraz zwany bywa także Madonną z pięcioma aniołami.
Wspaniałe tondo ukazuje Matkę Boską w trakcie zapisywania modlitwy w podtrzymywanej przez anioły księdze. Maria gotykiem zapisuje słowa proroctwa Zachariasza (męża Elżbiety) dotyczące ich syna św. Jana Chrzciciela. Anioły trzymają nad głową Matki Boskiej koronę z gwiazdek. Anioły spajają całość kompozycji i wreszcie anioły dopełniają historię i zadość czynią wymaganiom zleceniodawcy ojca Wawrzyńca Wspaniałego, Piero di Medici, władcy Florencji od 1464 r. Dla zadowolenia zleceniodawcy artysta często na obrazie zamieszczał członków jego rodziny, albo ich wyidealizowane wyobrażenia. Stąd na obrazie Sandro znaleźli się poza żoną zleceniodawcy, także dwaj synowie Piero: Lorenzo di Medici (anioł z kałamarzem) i Giuliano di Medici (anioł trzymający książkę). Pozostałe anioły to ich siostry Maria, Bianca i Nannina di Medici.
Kiedy patrzy się na obraz trudno określić płeć aniołów. Nie można też powiedzieć, iż są one bezpłciowe. Młodzieńcy Sandra wykazują bowiem cechy kobiece, a dziewczęta cechy męskie. Znawcy twierdzą, że być może dzieje się tak za przyczyną homoseksualizmu Botticellego.
Ten obraz jest dla mnie kompilacją przeciwieństw. Radość życia uosobiona w postaciach pięknych, bogatych florenckich młodzieńców i zaduma, a nawet dojmujący smutek z powodu przemijania wyrażony przez melancholijne spojrzenia postaci. Sacrum reprezentowane przez Madonnę z dzieciątkiem i renesansowy neoklasycyzm reprezentowany przez młodzieńców o idealnie pięknych rysach twarzy.
Młodzieńców, bo jednak pierwsze wrażenie mówi mi, że są to anioły płci męskiej. Ale dlaczego anioły? Obraz nie zawiera żadnego z atrybutów anielskich; ani skrzydeł (by może nie zmieściły się na obrazie w kształcie tonda, gdzie i tak aż gęsto od postaci), ani aureoli, ani nawet eteryczności i zwiewności postaci. Musimy jednak uwierzyć na słowo twórcy, że postacie na obrazie to anioły. Może ich anielskość przejawia się w delikatnych, nieziemskich twarzyczkach.
I czy anioł koniecznie musi mieć skrzydła. Nad moim snem czuwają anioły o różnych postaciach i różnych twarzach. Dwoje z nich ma twarz pogańskich boginek namalowanych przez Botticellego.
Zdjęcia:1. Madonna magnificat 2. Anioły z obrazu Madonna Magnificat 3. Anioły i Madonna 4.Fragment fresku Botticellego Wenus i Trzy gracje.


2 komentarze:

  1. Chyba wreszcie się ujawnię, bo podczytuję anonimowo, ale muszę wreszcie dać znać, że mam wielką słabość do aniołów i Twojego bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo się cieszę i zapraszam co jakiś czas. Moje współuczestniczki ostatnio troszkę mnie opuściły stąd rzadsze wpisy, ale mam nadzieję, że niedługo znowu coś zamieszczę. Pomysłów oczywiście mam mnóstwo, tylko skąd brać czas - pytanie retoryczne.

    OdpowiedzUsuń