niedziela, 27 listopada 2011

Koncert pamięci anioła (ze zbioru opowiadań Trucicielka) Erica-Emmanuela Schmitta

Obok - Muzykujący anioł Melozzo da Forli.

Koncert pamięci anioła nawiązuje do biblijnej przypowieści o Kainie i Ablu. Kain i Abel byli synami Adama i Ewy. Kain był rolnikiem, a Abel pasterzem. Oboje złożyli Bogu w ofierze to, co mieli najlepszego; Kain płody ziemi, Abel zwierzęta ze swojego stada. Bóg przyjął ofiarę Abla, nie spojrzawszy na ofiarę Kainową. W przypływie zazdrości Kain zabił brata, za co musiał całe życie tułać się, by w końcu osiąść w krainie na wschód od edenu.
„Koncert pamięci anioła” jest jednym z opowiadań z tomu „Trucicielka” Erica-Emmanuela Schmitta. Trucizną jest według mnie obsesja, która niszy bohaterów wszystkich czterech opowieści.
W opowiadaniu „Koncert pamięci anioła” tą obsesją jest obsesja zwyciężania i odnoszenia sukcesu. Chris, młody chłopak, muzyk - sportowiec współzawodniczy o palmę pierwszeństwa z Axelem. Axel, nie dość, że jest niezwykle utalentowany, to jest także uczciwy, szlachetny, skromny i ufny, jest niczym przybysz z innego świata, jest niczym anioł. Jego talent to prawdziwy dar boży, podczas, kiedy umiejętności Chrisa to wynik długotrwałych ćwiczeń i wytrwałości.
Podczas sportowej rywalizacji Axel ulega wypadkowi. Znajdujący się w pobliżu miejsca zdarzenia Chris podejrzewając kolegę o symulowanie wypadku, pragnie najpierw zapewnić sobie zwycięstwo, a dopiero później pomóc uwięzionemu wśród podwodnych skał Axelowi. Kiedy wraca na miejsce wypadku Axel leży nieprzytomny na dnie morza. Przekonany o „zamordowaniu” rywala Chris oddala się szybko z miejsca wypadku.
Okazuje się jednak, iż Axel przeżył. Wypadek odmienia życie obojga. Chris gnębiony poczuciem winy chce uzyskać odkupienie, zmienia swoje życie poświęcając się pomaganiu ludziom słabym i chorym. Axel natomiast trawiony pragnieniem zemsty staje się bezwzględnym i podłym człowiekiem. Interesuje go wyłącznie zdobycie majątku oraz zemsta na tym, który skazał go na kalectwo.
Axel po dwudziestu latach od wypadku dowiaduje się o miejscu pobytu Chrisa. Jedzie tam, aby dokonać rozliczenia z przeszłością. Jak skończy się spotkanie dawnych rywali? Czy Chrisowi uda się odnaleźć dawnego Axela, tego dobrego i szlachetnego chłopca sprzed wypadku? Czy może Axel doprowadzi swój plan zemsty do końca, czy też poczuje skruchę. I który z nich był aniołem, który człowiekiem, a który zabójcą. I czy dobro w ostatecznym rozrachunku zwycięży?
Tytułowa trucizna, którą jest obsesja, niszczy bohaterów i członków ich rodzin.
W każdym z opowiadań (także w Koncercie pamięci anioła) pojawia się mimochodem, gdzieś w tle, postać Świętej Rity. To opiekunka bohaterów, patronka od spraw trudnych i beznadziejnych. Święta już za życia – jako piętnastolatka pojednała rodzinę swojego męża i rodzinę zabójcy, który brutalnie zasztyletował jej męża. Nienawiść zastąpiła miłością, a pragnienie zemsty – przebaczeniem. To właśnie Święta Rita jest takim pierwiastkiem anielskim w opowieściach ze zbioru Trucicielka. To dzięki niej opowiadania Smitta są nie tylko opowiadaniami o obsesji, ale też opowiadaniami o przemianie, o możliwości odpokutowania win i o umiejętności wybaczania najstraszliwszych zbrodni.
„Koncert pamięci anioła” podobał mi się najbardziej z czterech opowiadań. Tytuł opowiadania zaczerpnął autor od koncertu skrzypcowego Albana Berga, podczas słuchania którego rozpoczął pisanie opowiadania.
Muszę jednak przyznać, że opowiadania, aczkolwiek podobały mi się, to nie są moją ulubioną lekturą pióra Smitta. Być może to z powodu umiarkowanej sympatii dla tej formy literackiej, jaką są opowieści. I nie pomogło tu posłowie autora, w którym pisze o macoszym traktowaniu opowiadań przez czytelnika.
Moja ocena 4/6.

3 komentarze:

  1. Nie znałam tego opowiadania, z resztą mało czytałam Schmitta, ale brzmi bardzo ciekawie

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie bardzo podobało się Dziecko Noego, czytałam też Oskar i pani Róża Smitta. A Trucicielka wyglądała do mnie niemal ze wszystkich blogów jakiś czas temu i tym sposobem mnie zaciekawiła.

    OdpowiedzUsuń
  3. Znałam Szmidta jako autora bezkonkurencyjnego Oskara i pani Róży. Na Trucicielce również się nie zawiodłam. Otchłanie winy ludzkiej, niemoralności a nawet zupełnego odczłowieczenia są tu pokazane a contrario w sposób mistrzowski. Tacy są ludzie, to nasze twarze, nie jesteśmy aniołami. A największą ludzką odwagą, pomijając poświęcenie życia za kogoś lub dla idei, jest nie popisywanie się w sportowych lub tak modnych dziś pseudosportowych zmaganiach a jakże bolesne dla naszego ego przyznanie się do winy.

    OdpowiedzUsuń