wtorek, 14 lutego 2012

"Aniołowie zniszczenia" Keith Donohue

 
 
Mam wielką słabość do aniołów i wszystkiego co z nimi związane, dlatego z przyjemnością sięgnęłam po tę książkę. Anioły a rozum, anioły a wiara - czy można to w ogóle powiązać? Nasz rozum ciągle jest poddawany testom na logikę i obserwację, zjawiskom, które dają się udowodnić. "Natomiast wiarę testują nasze pragnienia i chęci. Nie można zobaczyć wiary tak, samo jak nie  można nalać do kielicha nadziei i miłości." [str.317] Podobnie jest z aniołami - posłańcami Boga. Wierzymy w nie, choć nie możemy ich zobaczyć, czujemy, choć nie możemy dotknąć; "nasze anioły istnieją w otwartych sercach, jeśli tylko jest w nich wiara". [str.317]

Stany Zjednoczone, małe miasteczko w Pensylwanii, lata osiemdziesiąte ubiegłego wieku. Pewnej mroźnej, styczniowej nocy na progu domu wdowy Margaret Quinn, pojawia się dziewięcioletnia dziewczynka z walizką. Osamotniona kobieta postanawia ją przygarnąć. Dziesięć lat wcześniej, jej córka - Erica uciekła ze swoim chłopakiem i przyłączyła się do ekstremistycznego ugrupowania nazywanego Aniołami Zniszczenia. Wtedy, w burzliwych latach siedemdziesiątych, pojawiło się wiele radykalnych ugrupowań, którym wydawało się, że tylko oni mogą zmienić świat na lepsze. Margaret nigdy nie straciła nadziei i każdego dnia czekała na powrót córki. Aż tu nagle (los, Opatrzność, nie wiadomo kto) przysyła jej małą dziewczynkę. Kobieta wśród sąsiadów i znajomych utrzymuje, że Norah jest jej wnuczką. Dziewczynka najpierw zaprzyjaźnia się z samotnym chłopcem-Seanem z sąsiedztwa. Natomiast w szkole demonstruje dziwne, nadprzyrodzone umiejętności, które rozpoczyna serię tajemniczych wydarzeń. 
"Zupełnie jak gdyby senna poświąteczna atmosfera ustąpiła miejsca świeżemu oddechowi nadchodzącej wiosny. Zaprzysięgli wrogowie zakopali topory wojenne. Dobiegły końca akty wandalizmu, dręczenie słabszych, sporadyczne, niczym nieusprawiedliwione awantury wszczynane przez najpopularniejszych uczniów w szkole. Nastał czas harmonii i spokoju, kiedy uczniowie Friendship School dostrzegli zmiany zaprowadzone przez nową koleżankę, która zadziwiła wszystkich swą prostotą i żarliwą chęcią do nauki. Jej krzywy uśmiech tchnął w lodowaty styczeń odrobinę radości, jak gdyby dziewczynka emanowała dziwnym blaskiem, wewnętrznym ciepłem, które rozpraszało mrok i chłód".  [str.64]  

Niestety wyjątkowość zawsze jest powodem zazdrości i zawiści, a Norah i jej tajemnicze zdolności  ściągają uwagę mieszkańców i kłopoty. Margaret zaczyna zastanawiać się kim naprawdę jest dziewczynka - czy, jak sama twierdzi aniołem? przypadkową sierotą? czarodziejką, wiedźmą, zdolną zatrzymać czas? oszustką? a może istotnie jest to dziecko jej marnotrawnej córki? Dlaczego wybrała akurat jej dom? Na dodatek koło domu kręci się tajemniczy mężczyzna w kapeluszu, który gorącym oddechem potrafi roztopić zamarzniętą szybę. 

Powieść składa się z trzech ksiąg, gdzie druga opowiada właśnie losy Eriki i jej  chłopaka-Wileya. Erica od początku wzbudziła u mnie sympatię i przy czytaniu 'kibicowałam' jej losom. Pomimo młodzieńczego buntu i fałszywej fascynacji, posiadała bogaty świat wewnętrzny. Ujęła mnie jej wrażliwość, obsesje i niezachwiana wiara w odkupienie poprzez walkę w szeregach tajemniczego ugrupowania, które zamiast wyzwolenia przynosi właśnie zniszczenie. Droga młodych kochanków na Zachód jest przerażająca, surrealistyczna i naznaczona przemocą. Niczym Bonnie i Clyde przemierzają bezdroża Ameryki, popadając w gorsze tarapaty. 

Ukazane zostały tu również: relacje między matką a córką, ich tęskny, pragnienia, konflikt pokoleń, nadzieja, którą się traci, aby ją na nowo odzyskać; relacje między siostrami, bo Margaret, w chwilach kryzysu, przychodzi  z pomocą siostra - Diane - "mimo dwuletniej różnicy wieku były sobie bliskie niczym bliźniaczki, a każda z nich odzwierciedlała, co najlepsze i najgorsze w drugiej". To ona podtrzymuje ją na duchu oraz 'reanimuje' gasnącą nadzieję. Idealna powieść na mroźne wieczory, urocza i trzymająca w napięciu, przywracająca wiarę w anioły. "Anioły są wszędzie, dziwne anioły; każda wiara ma swojego pośrednika. Małą dziewczynkę, starego człowieka, obcego na drodze, przyjaciela. Lepiej być ostrożnym i traktować każdego, jak gdyby był aniołem". [str.436] Kto wie, czy z takim aniołem nie mijałeś się na ulicy, ustąpiłeś mu miejsca w tramwaju, czy stałeś w kolejce w sklepie. Kto wie?
Podobno
"z każdym oddechem Bóg wypuszcza na świat anioła". 

Gorąco polecam!

1 komentarz:

  1. Ja także mam słabość do aniołów i jak tylko zobaczę w tytule wpisu anioła zaraz czytam :)

    OdpowiedzUsuń