czwartek, 2 lutego 2012

Makabryczny taniec

Co jest takiego w skandynawskich kryminałach, że zdobywają sobie coraz nowe rzesze czytelników?
Nad odpowiedzią na to pytanie zastanawiam się już od jakiegoś czasu, tym bardziej, że już kilka takich książek przeczytałam a następne czekają na moich półkach. 
Bo nie ma w nich jakichś supergliniarzy, brawurowych pościgów, nagłych i niespodziewanych zwrotów akcji czy cudownych zbiegów okoliczności do czego przyzwyczaiły nas czytelników (a także widzów) literackie i filmowe hity zza oceanu.

Po raz kolejny nad fenomenem literatury naszych północnych sąsiadów zastanawiałam się przy lekturze książki "Taniec z aniołem" autorstwa szwedzkiego pisarza Åke Edwardsona. Autor jest jednym z najpopularniejszych pisarzy w swoim kraju, cieszy się również międzynarodowym uznaniem, jego książki przetłumaczono na ponad 20 języków a za swoją twórczość był wielokrotnie nagradzany. Książka o której mowa jest pierwszym tomem z liczącego 10 części cyklu, którego głównym bohaterem jest komisarz policji z Göteborga Erik Winter - trzydziestosiedmioletni kawaler, wielbiciel muzyki Johna Coltrane'a, piwa i piłki nożnej, snob uznający tylko obuwie szyte na miarę, kubańskie cygara i koszule z Jermyn Street w Londynie.

W hoteliku na południu Londynu policja znajduje zmasakrowane zwłoki młodego Szweda. Kilka dni później niemal identycznego odkrycia dokonują policjanci z  Göteborga - różnica polega na tym, że zamordowany jest Anglikiem. Winter i jego współpracownicy zastanawiają się nad ewentualnym związkiem między tymi dwoma morderstwami i wszystko wskazuje, że takowy istnieje. Badając krwawe ślady na miejscu zbrodni policjanci mają wrażenie, że w pokoju odbył się jakiś makabryczny taniec. Taniec z aniołem śmierci...


Powieść Edwardsona to nie tylko kryminał. Niejako w tle śledztwa poznajemy samego komisarza Wintera, jego rodzinę, przyjaciół i współpracowników. Autor stworzył wielowymiarowych bohaterów - z ich wątpliwościami, przemysleniami, bagażem doświadczeń. Ukazuje ich w pracy ale i w domowym zaciszu oraz w chwilach relaksu. Policjanci z ekipy Wintera mają swoje wady i tajemnice, nie są kryształowymi bohaterami - jeden z nich ma wkrótce zostać ojcem i nie do końca radzi sobie z tą sytuacją, inny, z wyraźnie rasistowskimi poglądami, zmuszony jest współpracować z czarnoskórą koleżanką - przykłady można by mnożyć.


Lektura nie należy do najłatwiejszych - sporo w niej psychologizowania, dygresji, które na pierwszy rzut oka niewiele mają wspólnego z prowadzonym śledztwem. Książka ma bardzo mroczny klimat - dosyć szybko okazuje się, że zbrodnie mają podtekst seksualny i śledczy muszą zgłębić takie peryferia sex-biznesu o których woleliby udawać, że nie istnieją. Pomimo to książkę czytało mi się dosyć szybko i co ważne do końca nie mogłam rozwiązać kryminalnej zagadki - a zakończenie było dla mnie dosyć dużym zaskoczeniem. 

2 komentarze:

  1. Anioł zagłady, anioł zemsty, anioł śmierci, anioł nocy coraz częściej spotykam w recenzjach takie anioły - a więc nie tylko anioły będące wcieleniem dobra bywają inspiracją dla pisarzy. Dziękuję za czynne uczestnictwo w wyzwaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam w planach poznanie twórczości tej autorki.

    OdpowiedzUsuń